sobota, 29 kwietnia 2017

Trudne Sprawy

Koniki wszędzie wstawione. Udało się i jestem z siebie dumna.
Jeśli chodzi o mój stan zdrowia, to cały czas przesiaduję w szpitalu ;-; i pomyśleć, że jestem tu tak krótko, a już wariuję. Psychiczne jak zwykle źle. Przynajmniej doborowe towarzystwo innych dzieciaków bez serca, tak jak ja mam zapewnione. :') heh
Stan zdrowia stabilny. Na razie przyjmuję leki na prawidłową pracę serca. Nadal nie wiem, czy wypiszą mnie z milionem recept, czy we wtorek nie czeka mnie operacja przedsionków ._. Mamo, ja nie chcę. Nawet nigdy nie miałam pobieranej krwi, a tu BUM. Przecinanie mostka i inne duperele. Oł maj gasz. Luk at her hart. Jeszcze Dai się nie odzywa ;-; a co jak umre.
Tym optymistycznym akcentem kończę. Nawet nie wiecie jak ciężko jest pisać z tyloma igłami w ciele. Bul. Chcę zemdleć. Boję się igieł.

~~Roxo, a raczej Annabeth

Ps. Podoba się które?


Zrobione mocno na brudno

czwartek, 27 kwietnia 2017

Enkas


Imię: W świecie bogów zwą go Dartmoon ale w świecie koni Enkas 

Nowy koń!

Powitajmy MinHo c:

Imię: MinHo 
Płeć: ♂
Wiek: 23 lata 
Rasa: Nephilim 
Głos: BANGTAN BOMB
Hierarchia: twórca eliksirów 
Cechy charakteru
Praktycznie do wszystkich jest przyjaźnie nastawiony. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a jeśli już się tak stanie to bardzo szybko postara się zastąpić smutek maską radości. W jego oczach dostrzec można dobroć i ciepło jakie daje innym. Jest on spokojny i opanowany. Bardzo uważnie dobiera słowa. Nim coś zrobi przemyśli to dwa razy, żeby komuś nie naroić problemów. Stara się nie wchodzić innym w drogę i nie pomagać ,,na siłę”. Chętnie dzieli się dobrym słowem jeśli ktoś tego od niego oczekuje. Stara się jak może być punktualnym i kompetentnym. Jeśli coś mu się nie uda przeprasza natychmiast i poprawia się z ogromną dokładnością. Krytykuje osoby kłamliwe. Nigdy nie popierał działania spontanicznie i nierozważnie. Lubi mieć wszystko poukładane i sprawdzone kilka razy. Nie jest zbyt towarzyski i woli mieć zaufane grono kilku przyjaciół. Jeśli już idzie na jakąś imprezę to stara się wybawić, ale w granicach rozsądku. Bardzo ciężko wywołać u niego zazdrość, a jeszcze ciężej jest go zdenerwować. Bywa niepoprawnym romantykiem, który rozpieszcza swoją ukochaną osobę jak tylko może.
- ma Arachnofobię, 
- bardzo nie lubi ognia, ale się go nie boi,
- boi się burzy, 
- ma bardzo lekki sen i najmniejszy szmer może go obudzić,
- średnio lubi psy za to kocha koty i wszystko co do nich podobne,
- stara się uważać z alkoholem, ale gdy już się upije jest nie do poznania,
- lubi śpiewać.
Rodzina: Jego macocha nazywa się Isabell McLucky, a ojciec Erick. Starszy brat MinHo zawsze używa swojego angielskiego imienia jakim jest Jack, młodszy natomiast woli gdy mów się do niego Kai.
Partner: może szukać…
Patron: Oddech Moona
Historia: ,, Gdy miałem siedem lat moja matka zginęła w pożarze naszego starego domu. Niecałe dwa lata po tym mój ojciec znalazł sobie nową ukochaną, która jest od niego o prawie dwadzieścia lat młodsza. W pogoni za tą młodą damą Erik postanowił wyprowadzić się do stada w Wielkiej Brytanii. Gdy ukończyłem osiemnaście lat tata wraz z Isabell wrócili do Japonii, w której dorastałem. Zamieszkaliśmy w trójkę nieopodal głównego stada Tokoi. Ja jednak chciałem wyrwać się z pod władzy zauroczonego młodziutką żoną Erika i postanowiłem zamieszkać w HH. ‘’
Nadzwyczajne umiejętności: Czy naprawdę muszę się aż tak rozdrabniać? Nephilimy posiadają wiele umiejętności takich jak: opętanie lub uwodzenie. MinHo jednak skupił się przede wszystkim na opętaniu ciała oraz duszy. Jego drugą najlepiej sprawdzającą się umiejętnością jest teleportacja, a zaraz po niej umiejętność sprowadzania mgły. 
Pochwały/Upomnienia: 0/0
Przedmioty: 
Właściciel: Jańorginal

wtorek, 18 kwietnia 2017

Khaon!

Witamy w Naszych skromnych progach naszego kochanego Khaona!

Od Daimarine C.D. Annabeth ,,Drugi Ląd''



                     Reamonn poczuł jak powoli wraca mu świadomość. Najpierw zapach i ostra gryząca w nozdrza woń morskiej wody. Następnie czucie, czyli wiatr muskający jego sierść oraz delikatne fale podmywające boki. Powoli otworzył oczy i ujrzał liczne niebieskie linie zarysowujące kształt plaży. Przyjrzał się znakom na nieboskłonie, szukając słońca. Według jego położenia, dochodziło popołudnie. Podniósł głowę do góry i poczuł lekkie mdłości. Kaszląc gorzką wodą, próbował przywołać obrazy ze wspomnień. Podróż przez może, burza i ciemność.
- Roxolanne? - powiedział cicho drżącym głosem. Podniósł się delikatnie i obrócił dookoła. Prawie niewidoczne linie naznaczały falujące wody morskie. Pamiętał ich błękitny kolor jeszcze z czasów, gdy widział świat jak wszyscy inni. Poniżej powierzchni wód migotały mnóstwa jasnych światełek – dusz małych stworzeń morskich.
                       Potrzebował sił. Zamknął oczy i cicho wymówił dobrze znane sobie zaklęcie. W jednej chwili światełka morskie zaczęły gasnąc, pozostawiając za sobą czarną otchłań wód. Ogier stanął już pewnie, czując nieduży przypływ mocy. Wtedy zobaczył dużo większe światło, unoszące się na powierzchni wód. Światło, obleczone w powłokę o kształcie konia…
- Roxolanne! - zawołał, rzucając się do wody. Podbiegł do unoszącego się ciała. Dusza nadal była na swoim miejscu, a bariera nieuszkodzona, więc klacz żyła. Przytknął swój pysk do jej, delikatnie się uśmiechając. W tej chwili, cieszył się wewnętrznie, że wody ich nie rozdzieliły. Wziął konia na plecy i zaciągnął na brzeg. Ułożył delikatnie na piasku, trącając pyskiem.
- Hej, Roxo… obudź się… - powtarzał, z każdym razem coraz głośniej. Klacz nie obudziła się jednak. Wyglądała jakby zasnęła w głęboki sen.
                     Ogier użył jednej ze swoich mocy, aby sprawdzić stan jej zdrowia. Cofnął się, spostrzegając, że jest ona otoczona dziwnym zaklęciem. Przez jakiś czas przyglądał się milionom znaków, którymi otoczona była klacz. Potrząsnął ze zrezygnowaniem głową. Odczytanie ich było niemożliwe.
- Gdzie ja jestem? - spytał cicho, podejrzewając, że wyrzuciło ich gdzieś na linii brzegowej Telrain’u. Układ kręgów i gwiazd był jednak inny od tego gdzie mieszkali. Zupełnie jakby przenieśli się w inne miejsce, oddalone o tysiące kilometrów. Nagle usłyszał pisk przelatującej niedaleko mewy. Coraz więcej ptaków zlatywało na plażę, aby pożywić się na martwych rybach dryfujących na powierzchni. Wtedy przypomniał sobie o swoich skrzydłach. Rozłożył je, przyglądając się każdemu. Pióra były lekko przemoczone i pogięte, nie widać było jednak większych uszkodzeń. Spojrzał jeszcze raz na leżącą na piasku klaczy i po kilku mocnych uderzeniach skrzydłami, wzbił się w powietrze.
Piął się w górę, mocno uderzając skrzydłami. Musiał uważać na silne morskie wiatry. Kiedy zawisł w powietrzu obrzucił spojrzeniem tereny wokół siebie. Obraz przesłaniały mu chmury złożone z mikroskopijnych znaków opisujących wodę, wiatr i inne pierwiastki o mdłym kolorze. Najwidoczniej było dzisiaj dość chmurno. Przez kilka ostatnich dni nauczył się jak rozpoznawać tereny dzięki swojej mocy. Mógł więc określić wielkość znajdującego się przed nim lasu, pełnego drobnych światełek – leśnych stworzeń. Nigdzie nie widział jednak żadnego większego skupiska dusz – miasta, w którym mógłby szukać pomocy.
                        Czując lekki ból w skrzydłach, od walczenia z wiatrem, zleciał na dół. Wylądował koło klaczy, uważając żeby nie kopnąć jej kopytem.
- Jak ci pomóc? - zapytał delikatnym głosem. Jeszcze rok temu, prawdopodobnie zabrałby jej duszę i odszedł. Teraz jednak nie mógł zostawić tej klaczy samej. Stanął nad ciałem i zaczął używać licznych zaklęć, a przynajmniej tych na które miał wystarczająco energii. Nie ważne jednak czego używał – nic nie dawało efektu. Całkowicie bezsilny, opadł na piasek, koło Roxolanne. Uniósł jedno skrzydło i przykrył nim klacz, aby zapewnić jej ciepło. Westchnął cicho i wtulił głowę w jej grzywę. Zasnął, wpatrując się w leniwie tlące się światełko jej duszy.

                 Reamonn’a ze snu wybudził głośny huk. Huk fal uderzających o brzeg. Podniósł głowę, gotowy zobaczyć szalejącą burze. Zamiast tego, jego oczom ukazał się wielki koń. Rey podniósł się zaskoczony, swoim ciałem zasłaniając leżącą klacz. Dziwny ogier nie był bowiem zwykłym koniem. Nie miał on duszy zbitej w jedną kulę, ponieważ to duszą budowała jego ciało. Było to ciało nieśmiertelne – nie dało się bowiem oderwać od niego duszy. Niczym ciało boga. Biały pegaz przyjął pozycję bojową, gotów bronić leżącej przyjaciółki.
- Kim… jesteś? Nie widziałem cię w dolinie królów… - powiedział drżącym głosem. Zaśmiał się wewnętrznie. Jakim sposobem chciał obronić Roxolanne, skoro sam ledwo trzymał się na nogach? Koń-woda, zbliżał się do nich powolnym krokiem. Głowę miał wysoko uniesioną, nie odezwał się jednak ani słowem. Gdyby chciał ich złapać zapewne zachowywałby się bardziej gwałtownie, albo najpewniej nie pokazywał się im na oczy.
- Jestem Horn. - olbrzymi koń nagle się odezwał, a jego głos podobny był do huku morskich fal, niesionego echem.
- Nie… oddam jej wam… - powiedział Rey osłaniając klacz skrzydłami.
- Spokojnie. Nie musisz się mnie obawiać. Nie zamierzam was skrzywdzić. Doprawdy, darzę was nawet szacunkiem. Już od tysięcy lat nie było kogoś takiego jak wy, kto wprowadziłby takie zamieszanie w dolinie królów. Oh, żebyście wiedzieli jaki mam ubaw, kiedy widzę jak moje rodzeństwo, te dwa bliźniaki wyrywają sobie włosy z grzyw, próbując was dorwać. - bóg zaśmiał się, a wody za nim wzburzyły się gwałtownie.
- Kim jesteś? To znaczy… skąd to wiesz? - powiedział pegaz, mierząc go wciąż nieufnym spojrzeniem. Kimkolwiek był, wiedział o tym co działo się w dolinie królów.
- Najwidoczniej moje młodsze rodzeństwo zatarło o mnie wszystkie ślady kiedy tylko ich opuściłem. Jestem bogiem wód, żądze Drugim Lądem.
- Czym jest drugi ląd? - spytał, czując się coraz bezpieczniej w obecności konia. Najwidoczniej nie tylko oni byli chwilo skłóceni z bogami.
- Oh, moi drodzy, czy wy sądzicie że ciągle jesteście w Telrain’ie? - Reamonn uniósł brwi zaskoczony. Przecież to niemożliwe. We wszystkich księgach pisało, że Telrain był jedynym kontynentem, otoczonym bezmiarem wód.
- Czy… to ty nas tu wezwałeś?
- Nie.
- Więc kto? - Rey podbiegł do niego, spoglądając na olbrzymią, świetlistą sylwetkę.
- Tego będziecie musieli dowiedzieć się sami. Przyszedłem tu jednak z innego powodu. Pozwolisz? - zapytał, wskazując pyskiem leżącą na piasku klacz.
- Potrafisz ją uzdrowić? - bóg w odpowiedzi skinął głową. Pegaz bez namysłu odsunął się na bok, pozwalając mu dojść do Roxolanne. W ciszy przyglądał się jak wodnisty koń pochyla głowę i z jego pyska wypływa strumień słów. Strumień bardziej rozbudowany i bardziej świetlisty niż jakakolwiek z mocy którą on, albo Roxo mogliby użyć.
                   Gdy zakończył, odwrócił się i skierował w stronę wód morskich. Pożegnał ogiera lekkim uśmiechem i skinięciem głowy.
- Drugi ląd czeka na was, Daimarine i Annabeth Swan!
Reamonn, a właściwie to Daimarine podszedł w stronę leżącego na piasku ciała. Usłyszał jak klacz wydaje lekki pomruk, a głowa delikatnie się porusza. Poczuł wewnętrzną radość, kiedy zobaczył otwarte oczy. Delikatnie pogładził pyskiem jej szyję.
- Witaj, Annabeth...

<Annabeth>

środa, 5 kwietnia 2017

WITAMY NA DRUGIM LĄDZIE!

Oto po długiej podróży Roxolanne i Reamonn dotarli do nowego, niesamowitego kontynentu. Już od przybycia wiedzieli, że czeka ich wiele nowych przygód. Nie poradzą sobie jednak sami. Dlatego czekają na WAS, aby odkryć ten nowy świat!

Jak, już pewnie zauważyliście temat nowego Heaven Hooves nawiązuje do morza. Dlatego też w tej odsłonie czekają was liczne nowe wyspy i porty do odkrycia oraz potwory morskie do pokonania!

Jako iż nowa kraina nie została jeszcze zbada, Przywódcy będą prowadzić cotygodniową ekspedycję w celu poznania nowych terenów, przedmiotów i zadań, której wyniki będziecie otrzymywać co czwartek.

Dodatkowo w tej wersji będziecie również mieli możliwość samodzielnego wytwarzania przedmiotów, oraz budowy własnego statku, na którym, wraz z przyjaciółmi będziecie odkrywać nowe krainy!

ZAPRASZAMY!

-Annabeth Swan i Daimarine (Roxolanne i Reamonn)